sztą nie mogę przyznać się przed nią, że ją zwodziłam. Spróbować u babci? Ach! z nią tak ciężko jest się dogadać. Boję się, że pierwsze wyrazy utkwią mi w gardle.
Wiem, kto dałby mi pieniądze. Eryk rad byłby z całego serca zadośćuczynić mej prośbie. Ale wstyd mi udać się z tem do niego. Czy nie wynikłoby stąd nieporozumienie? Mogłabym, gdybym była z nim zaręczona. Ale tak?... Nie! nie! to nie uchodzi.
Jest to nie do wytrzymania być młodą dziewczyną! Jest się zewsząd i na wszelki sposób zależną — towarzysko, moralnie, ekonomicznie! Gdybym miała tylko dość pieniędzy, z resztybym się śmiała! Wtedy możnaby robić, co się chce. Jakie to piękne być musi — nie mieć długów, niczego sobie nie odmawiać! Nie biegać, gdy chodzi o każdy nowy drobiazg, do matki, która zkolei musi biegać do ojca, a ten gdera i wścieka się i dziesięć razy mówi: „nie!“, zanim da trochę grosza. Jakże wstrętny jest ten pieniądz, który literalnie wyżebrać trzeba i który rzucany jest z zagniewaną miną!
Naturalnie, mogłabym zaślubić Eryka! Wówczas wyszłabym z nędzy. On nie odmówiłby mi niczego. Z radością spełniłby wszystkie moje drobne życzenia; wszakże chciałby mnie
Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 1.djvu/97
Ta strona została przepisana.