Ale nie było żadnej depeszy. I żaden list nie nadszedł dziś rano.
Jednakże nie mogę stracić nadziei, zanim się z nim nie rozmówię. Powinien już być w Kopenhadze, a my wyjeżdżamy tam jutro. Zadziwi go mój list; spodziewam się, że mu się spodoba. Jest wolny od tego wszystkiego, co on nazywa „histerią”. Jest spokojny i rozsądny. Napisałam mu, że zapewne ma słuszność, iż do naszego stosunku wkradło się coś zwiędłego. „Ale może — pisałam doń — istnieje inne wyjście niż to, które obrałeś dla nas. Życzyłbyś sobie, abyśmy przez pewien czas, choćby dłuższy, nie widywali się. Dobrze, ale możliwe jest, że przy wspólnym wysiłku potrafimy ułożyć rzeczy w sposób, nie tak bolesny. Zawiadom mnie, kiedy mogłabym Ciebie w najbliższych dniach raz tylko odwiedzić. Nie lękaj się, że napotkam Cię zrozpaczoną twarzą. Przeciwnie, chcę, abyś się przekonał, że jestem bardzo odważnem dziewczęciem, które potrafi doskonale zrozumieć Twoje nastroje znużenia i gotowe jest być tylko takiem, jakiem je sam mieć zapragniesz”.
Dziś w nocy siedziałam dopóźna przed