ale delikatny czar wieje od jej wytwornej postaci. Osobliwie cudny jest wyraz jej oczu.
Nie wiem, czemu na pierwsze wejrzenie powzięłam dla niej sympatję. Kiedy siedziała tak, odchylona w głąb fotelu, nie udzielając najmniejszej uwagi otoczeniu, spostrzegłam w niej zadumaną troskę, która wzruszyła mnie. Nie mogłam odwrócić od niej oczu. Powstało we mnie dziwne życzenie — poznać ją, ucałować, rzec jej: „Bądźmy przyjaciółkami“. Ale zaraz zbudził mnie z marzeń, wzbudzając we mnie lęk, szept Emmy:
— Bogu jedynemu wiadomo, ile tu siedzi dziś jego przyjaciółek.
— — — Orkiestra zagrała, i na widown zapanowała cisza. A więc za chwilę go zobaczę! Zaledwie ta myśl zjawiła się we mnie — uczułam tak okrutny ucisk serca, że zdawało mi się, iż zemdleję. Wilgotnemi rękoma ściskałam chusteczkę, mechanicznie odpowiadałam na pytania Emmy, nie wiedząc niemal, o co jej chodzi.
A potem — podniosła się kurtyna. Widziałam przed sobą twarze, poruszające się za kinkietami, słyszałam mówiących na scenie, dokoła mnie śmiano się i bito brawa — myślę, że i ja się śmiałam z innymi, ale nie ro-
Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 2.djvu/13
Ta strona została przepisana.