zumiałam nic ze słów, które mówiono. Siedziałam jak sparaliżowana.
Nagle stało się coś, co mnie zbudziło. Zasłona spadła z moich oczu — strumień ciepła przeniknął w moje żyły. To on stał na scenie — mówił. Czy to była halucynacja?! Zdawało mi się, że był ze mną w swoim pokoju i mówił do mnie.
Musiałam ugryźć się w rękę, aby ocknąć się całkowicie i pojąć, że jestem w teatrze i moje własne szczęście jest przedmiotem widowiska. Wszystkie te melodie, które brzmiały dla mnie, słyszałam teraz ze sceny w pełni pięknych dźwięków.
Ogarnął mnie niepojęty wstyd i przestrach. Krew uderzyła mi do głowy. Miałam z początku wrażenie, że Emmy i inni widzowie zauważyli coś po mnie. Ale niebawem musiałam wyśmiać w duchu mój głupi lęk i pogrążyłam się cała w szczęściu zachwytu. Promieniałam dumą tak, że łzy płynęły mi po twarzy; zapomniałam o wszystkiem i wszystkich dokoła — aż kurtyna spadła przy burzy oklasków, i znowu zajaśniało na widowni. Usłyszałam głos Emmy:
— Na Boga, czemu wyjesz? Przecież w tem wszystkiem nie było nic smutnego! —
Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 2.djvu/14
Ta strona została przepisana.