dziękowałam mu, zaznaczając, że bawiłam się doskonale.
— Czy nie dostanę całusa na podziękowanie? — spytał.
Dostał go. Ale w mieszkaniu naszem powietrze było po dawnemu ciężkie i pełne smutku; na sofie leżała matka — chora i melancholijna.
„Objechaliśmy pierwszy przylądek!” — zapisywali dawni marynarze, puszczając się w świat nieznany. Z tego względu i ja na przełomie winnabym zgodnie ze starym dobrym zwyczajem kilka stron mego pamiętnika zapełnić filozoficznemi rozważeniami. Ale nie jestem bynajmniej usposobiona filozoficznie. Jedyne, do czego jestem skłonna — to tańczyć i śmiać się, tańczyć przez całe śpiące miasto, oznajmiając głośno, iż jest chociaż jedno szczęśliwe stworzenie ludzkie na świecie, mianowicie niżej podpisana Julja, która dziś wbrew swemu poważnemu wiekowi święciła imieniny jak rozpieszczony dzieciak.
Wspominam dni imieninowe lat ostatnich, i wydaje mi się, że dzień dzisiejszy był złudą.
Bo oto zwykła recepta dawnych imienin: przedmiot uczczenia budzony był przez mat-