słuchując, z oczyma wraz wstydliwemi i lśniącemi — taką sarną była Ewa w postaci młodego zakochanego dziewczęcia, zanim opasała się nieskromnym listkiem figowym doświadczonej kobiety.
Oto bacz: ziemia się spowiła w brzemienne deszczem szare, obłoki, i Adam znużony jest życiem, którem go obdarzono.
Ale wtem przez obłoki przedziera się promień słońca — chmury pękają — i Ona stoi przed nim, pełna słoneczności i ciepła: młoda narzeczona mężczyzny, kobieta, która rumieni się nie dlatego, iż wstydzi się swej nagości, ale dlatego, że raduje się własnym wdziękiem i mocą, które czyta w hołdowniczem spojrzeniu Adama.
Otoczona rojem Amorków, kroczy naprzód. One kryją się w gęstwi jej włosów — ulatują ponad jej czołem — szepcą jej figlarne słówka do uszu. Naginają jej wargi, aby stworzyły łuk Amora; one hukają się na jej sprężystej, delikatnej piersi. Jeden amorek ukrył się w dołku jej policzka, inny zakradł się do miłego zaokrąglenia na podbródku. A dwoje z nich siedzi stale w twoich słodkich oczętach jak zakochana, całująca się para.
Tyś jest Ewą moją, która zbudziła mnie do nowego dnia. Za każdym razem, gdy wchodzisz w moje progi, stajesz się promieniem słońca, co rozdziera chmury i przepędza ciemne myśli...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |