Nie wymawia się tu jego imienia, nawet nazwać go nie mogę. Nie mam tu nikogo, komu mogłabym zwierzyć swoją obawę obawę, co mi grozi zaduszeniem, bo muszę ją tłumić w sobie.
Tu pozostawać — prowadzić z rodzicami obojętne rozmowy, gdy duszę przepełnia jedyna myśl: On! — gdy na wargach drży jedno słowo: On!
Tu zostawać — siedzieć cicho i spokojnie przy obiedzie lub przy pracy, gdy tęsknota żre mnie i pcha do łoża chorego! Myśleć o tem, że jest chory, że może umrzeć, a ja dowiem się o tem z krótkiej notatki w gazecie. Może umrzeć, nie usłyszawszy mego pożegnania, nie rzuciwszy mi ostatniego słowa, ostatniego spojrzenia!
Tak biedną, tak okrutnie bezprawną jest moja miłość, tak nędzne są warunki jej istnienia! Musi ona czołgać się skrycie przez noc i pomrokę, nie może nigdy wyjrzeć na światło dnia i ogłosić swoje prawa.
... Gdybyś mi został zabrany tej nocy, pójdę za tobą, ukochany, ponieważ moja biedna miłość jest całem mojem bogactwem! Ale jeżeli jutro zbudzisz się, zdrowy, do nowego życia, i znowu zasiądę przy tobie,
Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 2.djvu/41
Ta strona została przepisana.