Ale pocieszam się tem, że zato piszę do niego podwójnie często i podwójnie długo. Piszę dwa razy dziennie. Z każdą pocztą otrzymuje mój list. Pisząc list wieczorny, wiem, że zabiera się on właśnie do odczytania mego rannego listu, a kiedy układam poranny, on przystępuje do otwarcia napisanego przeze mnie w wieczór poprzedni. Tym sposobem buduję między nami most, który nigdy się nie załamie. Ma mnie zawsze wpobliżu. Panienki z Vedbaeck nie zdołają wyrwać mi go z przed nosa. Rankiem i wieczorem jestem przy nim na warcie.
Jestem wszakże rozumna; mówię sobie: Pozwól mu zażywać wakacyj i mieć te wszystkie drobne rozrywki, których użycza pobyt na wsi. Co ci szkodzi, jeżeli odbędzie kurację u wód i nabierze trochę tuszy na słońcu. Przecież zawsze jest mój! Zapewnił mnie o tem i ufam mu. Chcę wierzyć mu ślepo i nie chcę przepajać duszy swojej goryczą niskich podejrzeń.
Gdyby nawet chwilami uczuł słabość, jestem przy nim listami memi i wprowadzam go znów na ścieżkę cnoty. Jako wierny szyldwach staję obok niego co ranka i co wieczora i ochraniam jego namiot przed najchytrzejszemi napaściami!...
Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 2.djvu/87
Ta strona została przepisana.