pisał Ci w ostatnim liście o przeszkodach, które stanąć mogą w drodze memu zamiarowi odwiedzenia Ciebie w Sorő, nie przeczuwałem jeszcze, że napiszę to, co nastąpi...
Pragnąłbym bardzo, abyś uwierzyła — choćbyś nie mogła tego zrozumieć — że jest to coś, co przyszło bez jasnych i świadomych przygotowań, przyszło jak coś Koniecznego, Nieuniknionego, Mocnego i Zmuszającego — coś, co stać się powinno. Ale naturalnie, że to już oddawna tliło się we mnie, wypracowywało się pocichu i powoli. Bywały chwile, kiedym to wyczuwał, ale zniewalałem siebie wierzyć, że to nic nie znaczy; i przychodziły potem inne okresy, kiedy mówiłem sobie z całym spokojem: „To było tylko głupie przywidzenie, przelotny i nieważki zły nastrój — wszystko jest nadal, jak było dawniej.“
Aż nagle prawda na wzór nieodpartego płomienia zalśniła w mej duszy: „Minęło — to musi przeminąć“.
Tak jest, Juljo! To złe, to ciężkie, co muszę Ci donieść, brzmi: pomiędzy Tobą a mną wszystko skończyć się musi.
Nie chcę Ci nic skłamać. Powiem Ci to, co jest: jestem tak znużony, że poprostu nie mogę więcej.
Dziś rano, kiedy odebrałem Twój list ostatni, wyszło to najaw — niby wybuchowo. Jeszcze nie
Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 2.djvu/91
Ta strona została przepisana.