sobie żyły przewiązywać by módz porozmawiać jeszcze ze swoimi przyjaciółmi, jednak nie o nieśmiertelności duszy i nie o zagadnieniach filozoficznych, a o piosenkach lekkich i o wierszykach miłosnych. Daleki od naśladowania tych nędznych ofiar tyrana które umierając całowały rękę swego kata i oddawały majątek swój chciwemu mordercy, w ostatnich swoich chwilach ułożył opowieść o zbrodniach Nerona. Skreślił te czyny obrażające uczucie wstydu i przeciwne naturze — występki w ramionach ulubieńców i nałożnic. Przesławszy Neronowi ten oskarżający testament opatrzony pieczęcią konsularną, zgasł spokojnie. „Zdało się, że usnął naturalną śmiercią“.
W Sienkiewiczowskiem „Quo vadis“ umierający Petronjusz mówi do biesiadników: „Przyjaciele, przyznajcie że razem z nami ginie...“ A biesiadnicy rozumieli dobrze że razem z Petronjuszem ginęło to „co jedynie jeszcze pozostało ich światu, to jest jego poezja i piękność“.
Lecz poezja ta i piękność nie zginęła bez śladu. W przełożonych przez nas pieśniach miłosnych żyje czarujący duch Rzymianina, którego mowa była „jak promień słońca coraz to inny przedmiot oświecający, lub jak letni powiew, który porusza kwiaty w ogrodzie“.
I pachną w tych pieśniach wieńce róż, kładzione na głowy biesiadników, jest w nich lekka woń fjołków, blask czar lśniących od złota i drogich kamieni, grecka piosenka miłosna i „dwa białe ciała podobne do cudnych posągów“.
J. E.
Strona:Petroniusz - Pieśni miłosne.djvu/8
Ta strona została uwierzytelniona.