Ku wielkiemu swemu zadowoleniu spostrzegł światełko, które przy zbliżaniu się spotęgowało się i w końcu okazało się jarzącem światłem.
Kupiec stanął przed wspaniałym pałacem, otoczonym wkoło prześlicznym parkiem i postanowił prosić o nocleg.
Ale ani przy bramie, ani na podwórzu nie było nikogo. Szedł i szedł przez otwarte drzwi ku pokojom, spodziewając się kogokolwiek zobaczyć, ale i w pokojach nie było ani żywej duszy.
Tak doszedł do pokoju jadalnego, gdzie stał stół z przeróżnemi najwykwintniejszemi potrawami. Nie mogąc się oprzeć pokusie, usiadł i spożył kolację, nadczekując wciąż pana domu, przed którym mógłby się wytłomaczyć ze swej śmiałości.
Nie mogąc się nikogo doczekać, poszedł do wytwornie urządzonej sypialni i smacznie usnął na wygodnie posłanym łożu.
Przebudziwszy się nazajutrz, spotrzegł wiszące nad łóżkiem ubranie z napisem:
— „Proszę to przyjąć od właściciela
Strona:Piękna i potwór.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.
— 8 —