Strona:Pielgrzym.djvu/044

Ta strona została uwierzytelniona.
XXXIII.

Poczciwy przeor, co mię przyjął w gości...
Odpuścić nie mógł — lubą dał nadzieję.
Dziś prowincjałem został... dla zacności;
Woń mnogich cnót z powieści o nim wieje,
Pojechał wdal. — Nie byłoż mi najprościej
Podzielić z nim błękitnych dróg koleje? —
W noc, lipcem wonną, tęsknot żar mię wzrusza
Opactwo święte poznać Egidjusza[1].


XXXIV.

Anim rozumiał, jaka słabość czyha,
Pod tęsknot moich ukryta purpurą —
Że nie jest godna ni króla, ni mnicha
Żądza słodyczy z ócz ludzkich... Już górą
Zdała się we mnie tajna bezmoc licha,
Gędźbę, strzedź ino lubiącym... za którą
Poszła ta wszystka krew... co dłonie brudzi:
Iżem sprzeciwu nie mógł znieść od ludzi.


XXXV.

„Nad lazurową fal Śródziemnych tonią
Jest las opactwa tego, cudny bardzo...“
Wtem... inne żary lice mi zapłonią
I serce jadem podejrzeń zatwardzą:
A, myśl nieznośna dumie!... będęż o nią
Pytał się mnichów, co mną w duszy gardzą?!
Tak, tak! I spowiedź nie jest tajemnicą!
Każde tu fałszem przyziemnym drwi lico!..


  1. Wielkiej sławy opactwo St. Gilles, wzniesione koło ujścia Rodanu, gdzie działał był św. Idzi (Aegidius).