Strona:Pielgrzym.djvu/049

Ta strona została uwierzytelniona.
VI.

Za kamień pychy — był mi kwiatem. — Panie!
Jeżelim kiedy Ja, szatan przekory,
Bez ducha został na ciche wołanie,
Co sercem idzie, jak skry-meteory;
Na srebrne szepty... po których zostanie
W piersi ból słodki, do łez bujnych skory,
Z których odkwita — zbyt ufny — jak dziecię,
Miotacz kamieni na kamiennym świecie...


VII.

Panie! Tedym jest nic, jak piach podły:
Gdym głowę podjął znów... ujrzę przed sobą...
(Gdzie też opaczne losy mię zawiodły!...)
Na śnieżnym grzbiecie konia, co ozdobą
Srebrną potrząsał z książęcemi godły,
Przed oczu moich wykwitłaś żałobą —
Jako przylaszczka, takoś błękitniała,
Puchem szat lśniących oszroniona cała!...


VIII.

Zwrócona ku mnie twarzyczką pobladłą
I przylaszczkowo modrych oczu tajnią...
Coś na pierś moją białym ptakiem padło...
(Dzieje się czasem brukają, zwyczajnie
Gdy je powieści uwięzi zwierciadło — ).
Jeśliś jest pieśnią, Nieznana, to graj nią!
To drgaj, to śpiewaj — to płacz... ach, to szalej!
Ciśnij mem sercem w gwiazdy precz — a dalej!