Strona:Pielgrzym.djvu/062

Ta strona została uwierzytelniona.
5.
DO DNA KIELICHA.
I.

Kto się nie poczuł nigdy, że umarły,
Że już wieczności błękitem oblany
W doczesność wraca, choć dawno się zwarły
Oczy na kwietny ziemi czar — i rany
Nie bolą... dawne olbrzymy na karły
Już postrzyżone; i kmieć między pany
Zaliczon: nigdy sercem nie zrozumie,
Com przetrwał w błędnym snów ogniowych tłumie.


II.

Komu się myśli na strzępy nie pruły,
W proch nie padały — dumne królewięta,
Na śmiech podane, a tętna-gaduły
Nie wydwarzały mąk, szeptem natręta:
„Godniej iść w jarzmo, jak pracowne muły,
Niż, ptak niebieski, święcić cudu święta,
Co nie z twej mocy był!...“ ten ze słów nie wie,
Ile obłędu strawiło zarzewie,