„I jeszcze więcej wołała: niech tobie
O Bolesławie! ziemia głazem będzie!
Siostra dni swoje-ć płakała w żałobie —
Do Czech Stanisław dziwne słał orędzie[1]:
„Oto cię Mirom słowiańskim sposobię“ — —
Grzmiał Duch ten Skalny... lecz, w książątek rzędzie,
Nie było, któryby dorósł do sprawy:
Wratysław lichy był... od zdrad plugawy...
„Aż zwalił się — Duch Skalny — twardym złomem. —
...O Bolesławie! niech ci głazem ziemia
Będzie! coś przepsuł cierpieniem kryjomem
Dusze niewinne!... Śmierć oczy zaciemia;
Lecz gorsza śmierci jest nad czernic domem,
Z pod czujnej straży świętego Jeremia
Polatująca tęsknota wieczysta,
Co się szat jasnych czepia Pana Chrysta...“
„...Gdybyż mnie Bóg ją dał... Mieszkową wdowę...
(O matko moja! bądź-że jej aniołem!)
Możebym nie był tak... na waśni owe
Rozjadły. — Zakon ja Słowa pojąłem[2]...
Lecz ani skrzydła są moje orłowe,
Ani mi światła szeptały nad czołem,
Jak zgiąć mi hardy kark Wilczego Syna —
I ziemie związać Mirem słowianina“ — —
- ↑ W myśl hipotezy, wiążącej Stanisława z ideą Kościoła narodowego, „zdrada czeska“ wygląda na szukanie sobie powolnego narzędzia we Władysławie, bliższym spełnienia nadziei biskupa.
- ↑ Zbigniew, dla swej uczoności, Klerykiem przez współczesnych zwany, mógł zrozumieć cele Stanisława, nie posiadając genjuszu, by zrealizować je, gdy zwłaszcza miał obok siebie Krzywoustego przymierze z Rusią, a potem i Czechami.