Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/039

Ta strona została uwierzytelniona.

nad śpiewem i nad harfą; mam uczucie, że bardziej je polubiłam od czasu, jak nie mam już nauczyciela, lub raczej odkąd dostałam o wiele lepszego i milszego. Pan Kawaler Danceny, ten pan, o którym ci mówiłam i z którym śpiewałam u pani de Merteuil, jest tak uprzejmy, że przychodzi do nas codziennie i śpiewa ze mną całemi godzinami. Bardzo jest miły. Śpiewa jak anioł i układa prześliczne melodye, do których sam pisze także słowa. To wielka szkoda, że on jest Kawalerem Maltańskim! Myślę, że gdyby się ożenił, jego żona byłaby bardzo szczęśliwa... Ma w sobie jakąś czarującą słodycz. Nigdy nie ma się wrażenia, żeby prawił komplementy, a mimo to, wszystko co mówi gładzi jakoś po sercu tak mile. Ciągle mnie za coś łaje, tak za muzykę jak i za inne rzeczy: ale umie włożyć w każdą swoją naganę tyle przymilenia i humoru, że niepodobna nie polubić go za to. Wystarczy, żeby na ciebie popatrzył, a już masz wrażenie, że chce ci powiedzieć coś bardzo przyjemnego. A przytem jest ogromnie grzeczny. Naprzykład wczoraj, był proszony na jakiś wielki koncert a przecież wolał zostać cały wieczór u mamy. Bardzo się tem ucieszyłam, bo kiedy jego nie ma, nikt do mnie się nie odzywa i nudzę się: a kiedy on jest, cały czas śpiewamy i rozmawiamy ze sobą. Zawsze ma mi coś do powiedzenia. On i pani de Merteuil to jedyne dwie osoby, które mi są sympatyczne. Ale teraz bądź zdrowa, moja droga przyjaciółko; przyrzekłam, że wyuczę się na dziś jednej aryjki z bardzo trudnym akompaniamentem, a nie chciałabym nie dotrzymać słowa. Posiedzę nad tem dopóki on nie przyjdzie.

7 sierpnia 17**.



    się potrzebne do zrozumienia biegu wypadków. Z tego samego powodu pomija również wszystkie listy Zofii Carnay i wiele listów innych osób biorących udział w tych wydarzeniach.