je samej sobie, wpadam na myśl zapoznania go z moim małym domkiem, o którego istnieniu nie miał zupełnie pojęcia. Dzwonię na moją wierną Wiktoryę. Dostaję migreny, każę oznajmić wszystkim, że kładę się do łóżka; zostawszy wreszcie sama z moją nieocenioną, stroję się za pannę służącą, podczas gdy ona przebiera się za lokaja. Następnie Wiktorya sprowadza dorożkę do bramy ogrodowej i pomykamy w drogę. Przybywszy do świątyni miłości, wyszukuję negliżyk najpowabniejszy jaki posiadam, poprostu rozkoszny; najzupełniej mojego własnego pomysłu: nie pozwala nic oglądać oczyma, a jednak wszystkiego każe się domyślać. Przyrzekam ci przesłać wzór dla twojej Prezydentowej, skoro uczynisz ją już godną takiego rynsztunku.
Po tych przygotowaniach, podczas gdy Wiktorya zajmuje się innymi szczegółami, odczytuję sobie jeden rozdział Sofy[1], jeden list Heloizy i dwie powiastki La Fontaine’a, aby dostroić rozmaite struny, jakie zamierzam potrącić. Tymczasem Kawaler zjawia się u mojej bramy, jak zawsze pełen pośpiechu. Szwajcar odprawia go, oznajmiając, iż jestem cierpiąca: pierwsza niespodzianka. Równocześnie oddaje mu bilecik odemnie, ale nie przezemnie pisany, zgodnie z moją roztropną zasadą. Kawaler otwiera i widzi skreślone ręką Wiktoryi: „Punkt o dziewiątej, na Bulwarze, naprzeciwko wielkich kawiarni.“ Udaje się na wskazane miejsce i tam mały lokajczyk, którego rolę odgrywa zawsze ta sama Wiktorya, każe mu odprawić powóz i podążyć za sobą. Cały ów romantyczny aparat miał ten skutek, iż rozpalił głowę mojego Kawalera, zaś rozpalona głowa ma zawsze swoje dobre strony. Przybywa wreszcie, oszołomiony zdumieniem i miłością. Aby mu pozwolić przyjść nieco do siebie, przeprowadzam go przez chwilę po małym gaiku, następnie zaś kieruję ku domowi. Najpierw spostrzega stolik i dwa nakrycia; następnie posłane łóżko. Przechodzimy do buduaru, przystrojonego odświętnie. Tam, na wpół z rozmysłu
- ↑ Romans Crébillon’a syna, treści niezmiernie swobodnej.