dzo szczerze. Z całego serca bym chciała, aby nasza przyjaźń trwała wiecznie, ale proszę pana bardzo, niech pan już do mnie nie pisze.
Mam zaszczyt pozostać... Cecylia Volanges.
Markiza de Merteuil do Wicehrabiego de Valmont.
Ej, wicehrabio, nic dobrego z pana, przymilasz mi się, z obawy abym sobie z ciebie nie drwiła! Ale nie lękaj się, przebaczam ci: piszesz mi w swoim liście tyle rozmaitych szaleństw, że muszę ci wybaczyć tę stateczność, jaką narzuca ci twoja prezydentowa. Nie zdaje mi się, aby mój Kawaler umiał się zdobyć na równą pobłażliwość; sądzę przeciwnie, że takie odnowienie kontraktu między nami nie bardzoby mu się podobało i że twój waryacki pomysł wcaleby mu się nie wydał zabawnym. Co do mnie, uśmiałam się z całego serca i, doprawdy, żałowałam, że musiałam śmiać się w samotności. Gdybyś ty w tej chwili znalazł się gdzieś pod ręką, nie wiem, dokądby mnie zaprowadziło to rozbawienie; ale miałam czas opamiętać się i uzbroić w pancerz surowości. To nie znaczy, abym odmawiała na zawsze; ale odraczam i mam w tem swoje powody. Gotowaby się we mnie jeszcze obudzić miłość własna, a skoro raz już ona wejdzie w grę, nigdy się nie wie, dokąd to może zaprowadzić. Byłabym zdolna jeszcze na nowo chcieć zakuć cię w kajdany i przyprawić o zapomnienie twojej prezydentowej; a gdybym miała, ja, niegodna, obrzydzić ci powab cnoty, pomyśl tylko, co za zgorszenie! By uniknąć tego niebezpieczeństwa, oto moje warunki:
Skoro tylko zdobędziesz swą piękną nabożnisię, i gdy będziesz