Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/078

Ta strona została uwierzytelniona.

mi swego rozumu, skoro wydarłaś mi mój własny; nawróciwszy mnie, oświeć jeszcze, aby dokończyć swojego dzieła.
Nie chcę cię oszukiwać, pani, nie zdołasz dokonać tego, byś miała zwyciężyć mą miłość; ale nauczysz mnie panować nad nią; kierując mymi postępkami, dyktując me słowa, ocalisz mnie przynajmniej od straszliwego nieszczęścia obrażenia ciebie czemkolwiek. Racz przedewszystkiem rozprószyć tę rozpaczy pełną obawę; powiedz mi, że mi przebaczasz, że się litujesz nademną; zapewnij mnie o swojem pobłażaniu. Nie będziesz go miała z pewnością nigdy tak wiele, ile jabym pragnął; ale błagam o tyle bodaj, ile mi jest niezbędne do życia: czy mi i tego odmówisz?
Bądź zdrowa, pani; racz przyjąć z dobrocią ten hołd moich uczuć dla ciebie; nie jest on zdolny w niczem osłabić mego bezgranicznego szacunku.

20 sierpnia 17**.



LIST XXV.

Wicehrabia de Valmont do Markizy de Merteuil.


Oto przebieg wczorajszego dnia: O godzinie jedenastej udałem się do pani de Rosemonde i, pod jej ochroną, zostałem wprowadzony do naszej niby-chorej, która jeszcze spoczywała w łóżku. Oczy miała bardzo zmęczone; przypuszczam, że i ona źle spała tej nocy. Skorzystałem z tego, że pani de Rosemonde oddaliła się na chwilę i podałem mój list; zrazu nie chciano go przyjąć; ale ja położyłem go na łóżku i poszedłem najniewinniej przysunąć fotel staruszki, która chciała umieścić się tuż koło swojej pieszczotki; trzeba więc było ukryć list, aby uniknąć skandalu. Chora, bardzo nieostrożnie, napomknęła coś o gorączce. Pani de Rosemonde poleciła mi ująć