z wyrozumieniem: ale litość, przyjaźń i miłość zarówno są obce twojemu, pani, sercu.
Cecylia Volanges do Zofii Carnay.
Dobrze ci mówiłam, Zosiu, że są wypadki, w których można pisywać; i bardzo sobie dziś wyrzucam, żem poszła za twoją radą, która sprawiła nam tyle zgryzoty, kawalerowi Danceny i mnie. Musiałam chyba mieć słuszność, kiedy pani de Merteuil, osoba, która z pewnością wie dobrze, co trzeba, a co nie, sama wreszcie doszła do tego samego przekonania, co ja. Ze wszystkiem się jej zwierzyłam. Z początku powiedziała mi to co i ty: ale kiedy jej wszystko dobrze wytłómaczyłam, przyznała, że to jest zupełnie co innego; żąda tylko, abym jej pokazywała wszystkie moje listy i wszystkie listy kawalera Danceny, aby być pewną, że nie napiszę nic, czego nie trzeba; toteż teraz jestem już całkiem spokojna. Mój Boże, jak ja kocham panią de Merteuil! jaka ona dobra! a to jest kobieta jak najbardziej szanowna. Teraz więc wszystko jest bez zarzutu.
Dopieroż teraz będę pisała do p. Danceny, a on jaki będzie szczęśliwy! jeszcze więcej, niż sam przypuszcza: bo dotąd mówiłam mu tylko o mojej przyjaźni, a on zawsze chciał, żebym mówiła o miłości. Myślałam, że to jest jedno i to samo: ale jakoś nie śmiałam i jemu to było przykro. Powiedziałam to pani de Merteuil; rzekła mi, że miałam słuszność i że nie trzeba przyznawać, że się czuje miłość dla kogoś, aż dopiero wtedy, jak już nie można się od tego powstrzymać; otóż ja pewna jestem, że już nie będę mogła się dłużej powstrzymać; ostatecznie to jest jedno i to samo, a jemu to będzie przyjemniej.
Pani de Merteuil powiedziała mi także, że mi pożyczy ksią-