Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/090

Ta strona została uwierzytelniona.

rozstać się z tobą, gdyby to nie było poto, aby pospieszyć oglądać cię znowu. Do widzenia, moja ukochana, teraz, zawsze i na wieki.

25 sierpnia 17**.



LIST XXXII.

Pani de Volanges do Prezydentowej de Tourvel.


Żądasz zatem, moja dobra przyjaciółko, abym uwierzyła w cnotę pana de Valmont? Wyznaję, że nie mogę się na to odważyć, i że równie trudnoby mi było uznać go poczciwym człowiekiem na podstawie jednego opisanego przez ciebie faktu, jak, dla jednego błędu, potępić jako zbrodniarza człowieka znanego z zacności. Ludzkość nie jest doskonała w żadnym kierunku, ani w złem, ani w dobrem. Zbrodniarz ma swoje cnoty, tak, jak uczciwy człowiek ma swoje słabości. Prawda ta wydaje mi się tem godniejszą pamięci, ile że z niej właśnie płynie potrzeba wyrozumienia tak dla złych, jak też i dla dobrych; ona to winna chronić jednych od pychy, drugich od zrozpaczenia o sobie. Pomyślisz zapewne, że ja w tej chwili bardzo niedoskonale stosuję tę pobłażliwość, której zasady wyznaję; ale bo też cnota ta staje się w moich oczach jedynie niebezpieczną słabością, kiedy prowadzi nas do tego, aby jednaką miarą mierzyć niegodziwca i poczciwego człowieka.
Nie pozwolę sobie z pewnością na dociekanie pobudek postępku p. de Valmont; chcę wierzyć, iż są one nie mniej chwalebne od samego uczynku: ale czyż to zmienia fakt, iż strawił całe życie na tem, aby szerzyć wśród rodzin niepokój, hańbę i zgorszenie? Słuchaj, jeżeli chcesz, głosu nieszczęśliwego, którego on wspomógł; ale niech ci ten głos nie przeszkadza słyszeć jęki stu ofiar, które pognębił. Choćby p. de Valmont był, jak mi to powiadasz, jedynie przykładem niebezpieczeństwa złych wpły-