łości: ale, o ile słusznie można ją podziwiać, o tyle byłoby nieroztropnie wstępować w jej ślady; ona sama przyznaje to i obwinia się o tę słabostkę. Im dłużej obraca się w świecie i patrzy nań, tem zasady jej stają się surowsze: i nie waham się upewnić cię, że przychyliłaby się niewątpliwie do mego poglądu.
Co się tyczy mnie samej, to nie będę uniewinniała siebie tak samo jak drugich. Istotnie, przyjmuję pana de Valmont, tak jak przyjmują go wszędzie i wszyscy: jest to jedna niekonsekwencya więcej pośród tysiąca innych, władających naszem społeczeństwem. Wiesz dobrze, jak i ja, że życie spływa nam na tem, aby je widzieć, narzekać na nie i poddawać się im. Pan de Valmont, przy pięknem nazwisku, dużym majątku i wielu ujmujących zaletach, zrozumiał bardzo rychło, że, aby stać się panem swego otoczenia, wystarczy posługiwać się z jednaką zręcznością pochlebstwem i szyderstwem. Nikt nie posiada w tym stopniu co on tego podwójnego talentu: jednym zdobywa sobie ludzi, dzięki drugiemu umie w nich wzbudzać postrach. Nikt go nie szanuje, ale wszyscy się z nim liczą. Oto jest jego rola wśród tego świata, który, z większą ostrożnością niż odwagą, woli oszczędzać go, niż otwarcie stanąć przeciw niemu.
Ale to pewna, że ani sama pani de Merteuil, ani żadna inna kobieta, nie odważyłaby się z pewnością zakopać gdzieś na wsi, prawie sam na sam, z człowiekiem tego pokroju. I oto właśnie najcnotliwsza, najskromniejsza z pośród wszystkich musiała dać przykład tej niewłaściwości; wybacz mi, proszę, to słowo, ale wydarło się ono z ust przyjaźni. Wierzaj mi, moja droga przyjaciółko, właśnie twoja nieskazitelność zwraca się tu przeciwko tobie, wpajając w serce twoje uczucie zwodnego bezpieczeństwa. Pomyśl więc, że będziesz miała za sędziów z jednej strony ludzi lekkich, i ci nie będą zdolni uwierzyć w cnotę, której przykładów nie widzą koło siebie; z drugiej złych, któ-
Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/092
Ta strona została uwierzytelniona.