rzy będą udawać, iż w nią nie wierzą, aby się pomścić na tobie za to, iż ją istotnie posiadasz. Pomyśl nad tem, że czynisz w tej chwili coś, na co nie każdy mężczyzna odważyłby się narażać. To pewna, że z pośród młodych ludzi, między którymi pan de Valmont aż nadto umiał stać się wyrocznią, każdy stateczniejszy strzegłby się z pewnością ściągać na siebie pozór zbyt ścisłej z nim zażyłości; a ty, ty nie obawiasz się tego! Ach! cofnij się, cofnij, zaklinam cię o to... Jeśli moje wywody nie wystarczyły, aby cię przekonać, ustąp to mojej przyjaźni; ona to każe mi ponawiać moje przestrogi, ona niechaj starczy za ich usprawiedliwienie. Znajdujesz ją zbyt surową, ja chciałabym, aby surowość ta była zbyteczną; ale wolę, byś się miała użalać na jej zbytnią gorliwość, niźli na jej opieszałość.
Markiza de Merteuil do Wicehrabiego de Valmont.
Z chwilą, kiedy obawiasz się dojść do celu, mój drogi wicehrabio, z chwilą, gdy twoim zamiarem jest dostarczyć broni przeciwko sobie, i nie tyle pragniesz zwyciężyć, ile walczyć, nie mam już nic do powiedzenia. Postępowanie twoje jest arcydziełem roztropności. Byłoby arcydziełem głupstwa w razie odwrotnego przypuszczenia; i, jeżeli mam być z tobą szczera, obawiam się, że ty ulegasz złudzeniom pod tym względem.
Nie to ci wyrzucam, że nie skorzystałeś z chwili. Z jednej strony nie jest mi wcale dość jasnem, czy ta chwila nadeszła: z drugiej, wiem dobrze, że wbrew przysłowiu, utraconą sposobność zawsze się da odzyskać, podczas gdy wszystko można zepsuć przedwczesnym pośpiechem.
Ale, czynem istotnie godnym uczniaka, jest to, iż puściłeś