Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

oddawałem się bez obawy, zarówno jak bez miary, temu rozkosznemu uczuciu. Każdy dzień pomnażał jego potęgę. Wkrótce przyjemność widywania ciebie stała się koniecznością. Skoro tylko oddaliłaś się na chwilę, serce moje ściskało się od żalu; szelest, który zwiastował mi twój powrót, przyprawiał je o drżenie radości. Istniałem już jedynie dla ciebie i przez ciebie. Mimo to, ciebie samej wzywam na świadectwo: czy kiedykolwiek, czy to pośród wesołości niewinnych igraszek, czy wówczas, gdy nas pochłaniała poważna rozmowa, wymknęło mi się bodaj jedno słowo, zdolne zdradzić tajemnicę mego serca?
Wreszcie nadszedł dzień, w którym miała się rozpocząć moja niedola; a przez jakiś niepojęty fatalizm, dobry uczynek stał się jej zwiastunem. Tak, pani, w obliczu tych nieszczęśliwych, którym użyczyłem pomocy, ty pani, objawiając skarby tej najcenniejszej tkliwości, która upiększa piękność samą i dodaje blasku cnocie, obłąkałaś do reszty serce moje, już nieprzytomne z nadmiaru miłości. Przypominasz sobie może zamyślenie, w jakiem utonąłem w czasie owego powrotu! Niestety! starałem się jeszcze walczyć ze skłonnością, która, czułem to, stawała się mocniejszą odemnie.
Wówczas to, kiedy już wyczerpałem siły w tej nierównej walce, przypadek, którego nie byłem mocen przewidzieć, kazał mi się znaleźć sam na sam z tobą. Tutaj uległem, wyznaję. Serce moje, nazbyt wezbrane, nie zdołało powstrzymać ani słów, ani łez, które się z niego wydarły przemocą. Ale czyż to jest zbrodnią? a jeśli jest nawet, czy nie dosyć ukarany jestem przez straszliwe cierpienia, jakich doznaję?
Pożerany miłością bez cienia nadziei, błagam cię, pani, o litość i znajduję nienawiść; jedyne szczęście moje czerpiąc w twoim widoku, mimowoli szukam cię oczyma, i drżę przed spotkaniem twych spojrzeń. W okropnym stanie do jakiegoś mnie doprowadziła, trawię dni na ukrywaniu moich cierpień, zaś noce na oddawaniu się im ze zdwojoną siłą; podczas gdy