ty, spokojna i obojętna, jeśli znasz te męczarnie, to tylko stąd, że umiesz je zadawać i dumę czerpać z twoich okrucieństw. Mimo to, ty, pani, się uskarżasz, a ja się usprawiedliwiam!
Oto wszystko, pani, oto wierne przedstawienie moich, jak nazywasz, błędów, które może słuszniej byłoby nazywać mojem nieszczęściem. Miłość czysta i szczera, cześć niezmącona ani na chwilę, poddanie się bez granic: oto uczucia, jakiemi mnie natchnęłaś. Takiego hołdu nie obawiałbym się przedłożyć nawet samemu Bóstwu. O ty, która jesteś jego najpiękniejszem dziełem, chciej naśladować je w dobroci i pobłażaniu! Wejrzyj na moje okrutne męczarnie; pomyśl zwłaszcza, że nieszczęsnemu, postawionemu przez ciebie między najwyższą szczęśliwością, a najstraszliwszą rozpaczą, pierwsze słowo, które wyrzekniesz, będzie wyrokiem jego wiekuistego losu.
Prezydentowa de Tourvel do pani de Volanges.
Poddaję się, pani, radom, jakie dyktuje ci twoja przyjaźń dla mnie. Przywykła szanować we wszystkiem twoje zapatrywania, zawsze gotowa jestem zarazem wierzyć w ich słuszność i rozum. Przyznam nawet, że pan de Valmont musi być w istocie człowiekiem bardzo niebezpiecznym, jeżeli potrafi równocześnie udawać takiego, jakim jest tutaj, a w głębi zostać tym, jakim go pani maluje. Jakbądź się rzeczy mają, skoro ty tego żądasz, oddalę go od siebie: przynajmniej uczynię po temu co będzie w mej mocy, bowiem nieraz rzeczy w treści bardzo proste, stają się kłopotliwe przez swą formę.
Ciągle wydaje mi się niepodobieństwem prosić o to jego ciotkę; żądanie takie byłoby uchybieniem zarówno względem