jówki; wszystko było otwarte i szukałem wszędzie: ale nic nie zyskałem, oprócz przeświadczenia, że ten cenny skarb musi się znajdować w jej kieszeniach.
Jak go stamtąd wydobyć? od wczoraj łamię sobie napróżno głowę nad wynalezieniem jakiego środka. Żałuję, iż nie posiadam złodziejskich talentów. Doprawdy, że ta sztuka powinnaby wchodzić w skład wychowania człowieka, stworzonego do podbojów miłosnych. Ale rodzice nasi nie myślą o niczem; ja zaś napróżnobym się silił myśleć dziś o wszystkiem, widzę ze smutkiem, że jestem tylko niezdarą bez ratunku.
Koniec końców, musiałem powrócić do stołu, bardzo niekontent z siebie. Moja urocza ułagodziła nieco ten zły humor, okazując mi wielką troskliwość z powodu mego udanego zasłabnięcia; nie omieszkałem jej napomknąć, że od niejakiego czasu podlegam gwałtownym wzruszeniom, które bardzo nieszczególnie wpływają na moje zdrowie. Wiedząc doskonale, że ona sama jest tego przyczyną, czyż nie powinnaby się poczuwać do obowiązku dostarczenia mi najskuteczniejszego lekarstwa? Ale ona, choć taka święta, mało skłonna jest do miłosierdzia; odmawia uporczywie wszelkiej jałmużny miłosnej; toteż upór ten wystarcza, jak sądzę, najzupełniej do uprawnienia kradzieży. Ale do widzenia; gawędzę z tobą, markizo, a cały czas myślę jedynie o tych przeklętych listach.
Prezydentowa de Tourvel do Wicehrabiego de Valmout.
I czemuż stara się pan zmniejszyć moją wdzięczność? czemu chcesz mi być posłusznym jedynie w połowie i czynisz jakby przedmiotem targów swoje szlachetne postąpienie? Czyż