mnie i nie kochać ciebie i kochać kogokolwiek innego, jak ciebie.
Oto, pani, jakiem jest to serce, któremu ty lękasz się zawierzyć, a którego los spoczywa w twojem ręku: ale, jakikolwiek wyrok mu przeznaczasz, nie zdołasz w niczem zmienić uczuć moich dla ciebie; są one tak niezniszczalne jak doskonałość, która je zrodziła.
Wicehrabia de Valmont do Markizy de Merteuil.
Widziałem Dancenyego, ale zaledwie udało mi się wydobyć z niego coś w rodzaju zwierzenia. Zaciął się zwłaszcza, aby nie wymienić nazwiska małej Volanges, którą mi odmalował jako osobę bardzo cnotliwą, a nawet nieco przesadnie nabożną: pozatem opowiedział mi dość wiernie całą przygodę, a zwłaszcza ostatnie jej wypadki. Podgrzewałem go jak tylko mogłem, i podrwiwałem sobie mocno z jego wstrzemięźliwości i skrupułów: ale, zdaje się, natrafiłem na ciężki grunt i wcale za niego nie ręczę. Pojutrze będę ci mógł, markizo, powiedzieć coś więcej. Biorę go jutro z sobą do Wersalu i będę o sondował przez drogę.
Dzisiejsza schadzka również i we mnie budzi niejakie nadzieje: nie jest niemożliwe, że wszystko odbyło się po naszej myśli. Być może, nie pozostaje nam w tej chwili nic więcej, jak tylko uzyskać wyznanie i postarać się o dowody. To zadanie łatwiejsze będzie dla ciebie, niż dla mnie: bowiem młoda osóbka skłonniejsza jest do ufności, lub, co na jedno wychodzi, do gadulstwa, niż jej dyskretny kochanek. Jednakże zrobię, co będzie w mej mocy.