Do widzenia, urocza przyjaciółko; spieszę się bardzo; nie będę mógł być u ciebie ani dziś wieczór, ani jutro. Gdybyś, ze swej strony, dowiedziała się czego, napisz mi słówko; odbiorę je za powrotem. Na noc z pewnością będę już w Paryżu.
Markiza de Merteuil do Wicehrabiego de Valmont.
Zapewne! jest się też o czem wywiadywać, skoro się ma z takim Dancenym do czynienia! Jeżeli ci co mówił, przechwalał się. Nie znam większego niezdary od niego i coraz więcej mi żal naszych trudów dla takiego głuptasa. Czy wiesz, że jeszcze włos, a byłabym się skompromitowała przez niego? i do tego zupełnie na darmo! o, ale zapłaci mi za to, to pewna.
Przedewszystkiem, skoro wstąpiłam wczoraj po panią de Volanges, nie chciała wogóle ruszyć się z domu, gdyż czuła się cierpiąca; zaledwie zdołałam ją wreszcie wyciągnąć. Jeszcze chwila, a Danceny byłby się zjawił przed naszym wyjazdem, co byłoby już bardzo podejrzane, ile że pani de Volanges oznajmiła mu poprzedniego dnia, iż nie będzie dzisiaj w domu. Obie z małą siedziałyśmy jak na szpilkach. Nareszcie udało mi się wyruszyć wraz z matką, córeczka zaś, żegnając się ze mną, ścisnęła mnie za rękę tak czule, iż mimo jej najświętszych postanowień zerwania obiecywałam sobie cuda po tym wieczorze.
Nie tu jeszcze koniec moich utrapień. Ledwie upłynęło pół godziny jak byłyśmy u pani de..., kiedy pani de Volanges w istocie zasłabła; ale naprawdę, poważnie zasłabła. Oczywiście chciała wracać do domu, od czego znów ja, jak łatwo zrozumiesz, starałem się ją odwieść wszelkiemi siłami. Półtorej go-