Jakaż szkoda, że, jak pani mówisz, wyrzekłem się moich błędów! z jakiemż uniesieniem radości byłbym czytał ten sam list, na który mi dziś z drżeniem przychodzi odpowiadać! Mówisz mi o swej szczerości, okazujesz mi zaufanie, ofiarujesz mi wreszcie swoją przyjaźń: ileż to łask, pani, i jak boleśnie nie móc z nich skorzystać! Ach, czemuż nie jestem już dawnym Valmontem!
Gdybym nim był, zaiste, gdybym czuł dla ciebie jedynie ten pospolity pociąg, to przelotne upodobanie, dziecię rozkoszy i zachcenia, które mimo to dziś ludzie nazywają miłością, czemprędzej starałbym się wyciągnąć korzyści ze wszystkiego, czem mnie obdarzasz. Nie przebierając w środkach, byleby mnie one doprowadziły do celu, podsycałbym twoją szczerość, aby cię przejrzeć; starałbym się o twoje zaufanie, aby go nadużyć; przyjąłbym twoją przyjaźń w nadziei sprowadzenia jej na manowce... Co! ten obraz pani, budzi w tobie grozę?... otóż, byłby on wiernem odbiciem mego stanu duszy, gdybym ci powiedział, że godzę się zostać jedynie twoim przyjacielem.
Kto, ja! jabym się zgodził dzielić z kimś drugim uczucie, płynące z twej duszy? Jeżeli kiedykolwiek ci to powiem, nie wierz mi już nigdy. Z tą chwilą będę się starał cię oszukać; będę mógł pragnąć cię jeszcze, ale z pewnością już cię nie będę kochał.
To nie znaczy, aby doskonała szczerość, słodkie zaufanie, tkliwa przyjaźń nie miały ceny w moich oczach... Ale miłość! miłość prawdziwa, taka, jaką ty umiesz obudzić, jednocząca wszystkie te uczucia, jeno podniesione do najwyższej potęgi, nie umiałaby się poddać tym ograniczeniom. Nie, pani, ja nie będę twoim przyjacielem; będę cię kochał miłością najtkliwszą, najpłomienniejszą nawet, jakkolwiek najbardziej pełną szacunku. Możesz ją pognębić, ale nie zniweczyć.
Jakiem prawem chcesz pani rozrządzać sercem, którego uczucia odtrącasz? Przez jakie wyrafinowane okrucieństwo ża-
Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.