łujesz mi nawet szczęścia kochania ciebie? To szczęście należy do mnie. Nie masz do niego praw; będę go umiał bronić. Jeśli jest źródłem moich cierpień, jest zarazem ich ukojeniem.
Nie, jeszcze raz, nie. Wytrwaj w swej okrutnej surowości, ale pozostaw mi moją miłość. Podoba ci się czynić mnie nieszczęśliwym! dobrze więc, niech tak będzie; próbuj wyczerpać moją odwagę; potrafię cię zniewolić, abyś przynajmniej musiała rozstrzygnąć o moim losie; a, być może, przyjdzie dzień, w którym mi oddasz sprawiedliwość. To nie znaczy, bym kiedykolwiek spodziewał się zmiękczyć twoje serce; ale, choć nie uda mi się ciebie pozyskać, uda mi się może przekonać; powiesz sobie wówczas: źle go osądziłam.
Powiedzmy lepiej: sama sobie wyrządzasz niesprawiedliwość. Znać ciebie i nie kochać; kochać cię, a nie kochać wiecznie, oto dwie rzeczy w równym stopniu niemożliwe; mimo całej twojej skromności, łatwiej ci być musi uskarżać się na uczucia jakie budzisz, aniżeli im się dziwić. Co do mnie, ja, którego jedyną zasługą jest, iż umiałem cię, pani, ocenić, nie chcę tracić tej zasługi; toteż, daleki od przyjęcia twego kuszącego daru, na nowo składam u stóp twych przysięgę, iż kochać cię będę na wieki.
Cecylia Volanges do Kawalera Danceny.
Pyta się pan, co robię; kocham pana i płaczę. Matka przestała mówić do mnie; odebrała mi papier, pióra i atrament; wzięłam ołówek, który na szczęście mi pozostał i piszę do pana na skrawku twego listu. Cóż mam robić? muszę się