Wicehrabia de Valmont do Cecylii Volanges.
Widziała pani, jak wszystko spiknęło się wczoraj przeciwko nam. Przez cały dzień nie miałem sposobu oddania pani listu, który miałem dla niej; nie wiem, czy dzisiaj powiedzie mi się lepiej. Lękam się zaszkodzić pani, rozwijając w tej mierze więcej zapału niż zręczności; nigdybym sobie nie przebaczył nieuwagi, która stałaby się tak zgubną dla pani, a zarazem, czyniąc cię nieszczęśliwą na całe życie, wtrąciłaby w rozpacz mego najlepszego przyjaciela.
Mimo to, wiem co to niecierpliwość miłości; czuję jak musi być przykro, w położeniu pani, znosić opóźnienie jedynej pociechy, jakiej możesz kosztować w tej chwili. Toteż, łamiąc sobie głowę nad środkami usunięcia przeszkód, znalazłem sposób, którego wykonanie, przy pani dobrej woli, nie przedstawiałoby trudności.
Zdaje mi się, o ile zauważyłem, że klucz od pani pokoju, wychodzącego na korytarz, spoczywa zawsze na kominku u mamy. Wszystko byłoby łatwem, pojmuje pani, gdybyśmy mieli ten klucz; w braku tego, gotów jestem postarać się o duplikat. Aby to uzyskać, potrzebowałbym jedynie mieć tamten na jakie dwie godziny do rozporządzenia. Przypuszczam, że znajdzie pani z łatwością sposobność usunięcia go na czas tak krótki: aby zaś nie spostrzeżono tego braku, dołączam tutaj mój własny klucz. Jest dosyć podobny na to, aby zamiana nie wydała się, o ile go ktoś nie spróbuje; tego zaś nikt nie będzie czynił. Musi tylko pani przywiązać do niego wstążeczkę, niebieską i spłowiałą, taką, jaka jest przy kluczu od twego pokoju.
Trzeba się postarać, aby mieć ten klucz na jutro lub pojutrze w porze śniadania. Wtedy najłatwiej mi go doręczyć. W ten sposób będzie mógł powrócić na swoje miejsce przed