Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/236

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszystko powiodło się tak dobrze, że, przed południem jeszcze, zaledwie stałam się widzialna, moja nabożna sąsiadka była już u wezgłowia mego łóżka, aby dowiedzieć się o całej prawdzie i o szczegółach tej strasznej przygody. Byłam zmuszona biadać razem przez dobrą godzinę nad zepsuciem naszych czasów. W chwilę później otrzymałam od marszałkowej bilecik, który ci dołączam. Wreszcie przed godziną piątą, ujrzałam u siebie, ku memu wielkiemu zdumieniu, pana de ***[1]. Przybywał, jak mi oznajmił, aby przeprosić mnie za to, iż oficer z jego pułku mógł uchybić mi w tak niesłychany sposób. Dowiedział się o tem dopiero na obiedzie u marszałkowej i natychmiast posłał Prévanowi rozkaz udania się do więzienia. Zaniosłam do niego moje wstawiennictwo, ale mi odmówił. Wówczas pomyślałam, że, jako współwinowajczyni, powinnam i ja nałożyć sobie jakąś karę, a przynajmniej zachować ścisły areszt. Nakazałam służbie nie przyjmować nikogo i oznajmiać, że jestem cierpiąca.
Temu mojemu osamotnieniu zawdzięczasz ten długi list. Równocześnie mam zamiar przesłać pani de Volanges wiadomość, której pewno nie omieszka odczytać publicznie. Poznasz zatem tę historyę w świetle, w jakiem należy ją rozgłaszać.
Zapomniałam ci dodać, że Belleroche jest rozwścieczony i chce koniecznie bić się z Prévanem. Poczciwy chłopak! na szczęście mam poddostatkiem czasu, aby ochłodzić mu głowę. Tymczasem spróbuję skłonić moją własną, znużoną nieludzko tem długiem pisaniem. Do widzenia, wicehrabio.

25 września 17**.



  1. Komendant korpusu, w którym służył Prévan.