który sądzi bez wysłuchania? czy czujesz w sobie odwagę takiej niesprawiedliwości? Rozkazuj: także posłucham.
Ale ten wyrok, ten rozkaz, niechaj usłyszę go z twoich ust. Dlaczego? możesz mnie z kolei zapytać. Ach, jeśliś zdolna zadać to pytanie, jakże mało znasz i miłość i moje serce! Czyż to jest niczem, chcieć widzieć cię jeszcze choćby raz ostatni? Kiedy ty wyrokiem swoim pogrążasz duszę moją w rozpaczy, jedno litościwe spojrzenie z twej strony wystarczy może, by nie dać mi ugiąć się pod nią. Wreszcie, jeżeli mi trzeba wyrzec się miłości, przyjaźni, dla których jedynie istnieję, chcę byś przynajmniej ujrzała swoje dzieło: zostanie mi twoja litość. Wszak ją opłacam dość drogo, aby na nią zasłużyć.
A zatem pragniesz oddalić mnie od siebie! Godzisz się, abyśmy się stali wzajem obcy sobie! Co mówię? pragniesz tego; zapewniając iż nieobecność moja nie osłabi twych uczuć, równocześnie nalegasz na mój odjazd, aby tem łatwiej pracować nad ich zniszczeniem.
Zapominam się: wybacz mi, pani. Przebacz ten wyraz boleści, jaką zbudziłaś w mem sercu: nie zmieni ona w niczem mojego bezwzględnego poddania się twojej woli. Ale zaklinam cię ja z kolei, w imię tych uczuć tak słodkich, do których ty sama się odwołujesz, nie odmawiaj wysłuchania mnie i przez litość bodaj dla śmiertelnych mąk, jakie cierpię przez ciebie, nie odwlekaj zbytnio chwili. Żegnam cię, pani.
Kawaler Danceny do Wicehrabiego de Valmont.
O mój przyjacielu! list twój ściął mi krew z przerażenia. Cecylia... O, Boże! czy to jest możebne? Cecylia mnie już nie kocha! Tak, widzę tę okropną prawdę poprzez zasłonę,