serce własnemi rękami: i podczas gdy się cierpi te nieopisane męczarnie, czuć w każdej chwili, że możnaby im koniec położyć jednem słowem i że to słowo jest zbrodnią!
Kiedy powzięłam to tak ciężkie postanowienie, by uciec od niego, spodziewałam się, że nieobecność wzmocni moją odwagę i siły. Jakżeż się omyliłam! Wprzódy miałam więcej do walczenia, to prawda; ale nawet wówczas, gdym się opierała, nie wszystkiego musiałam się wyrzekać; przynajmniej widywałam go od czasu do czasu; często nawet nie śmiejąc podnieść na niego oczu, czułam, że jego spojrzenia spoczywały na mnie: tak, czułam je, zdawało mi się, że rozgrzewają mi duszę; mimo iż nie przechodziły przez moje oczy, wnikały wprost do serca. Teraz, w okropnej samotności, oderwana od wszystkiego co mi jest drogiem, sam na sam z mojem nieszczęściem, każdą chwilę istnienia znaczę łzami, i nic nie łagodzi ich goryczy!
Nie dalej jak wczoraj uczułam to aż nazbyt żywo. Wśród listów, które mi oddano, był również list jego: jeszcze nie miałam go w rękach, a już zdaleka poznałam wśród innych. Podniosłam się mimowoli; drżałam, trudno mi było ukryć moje wzruszenie; czułam jakby jakąś błogość. Skoro, w chwilę później pozostałam sama, rozwiała się ta zwodnicza słodycz, zostawiając mi tylko jedno więcej poświęcenie do spełnienia. Zaiste, czyliż wolno mi było otworzyć ten list, tak upragniony? Tak, więc, przez tę fatalność, jaka mnie prześladuje, w tem nawet, w czem mogłabym znaleźć jakiś cień pociechy, spotykać muszę jeno niedole nowych wyrzeczeń; a ranią mnie one tem boleśniej, że i pan de Valmont przypłaca je cierpieniem.
Oto wreszcie padło imię, które zajmuje mnie bez przerwy, a które z takim trudem przyszło mi napisać; cień wymówki, jaki z tego powodu przebija się w Pani liście, poruszył mnie prawdziwie do głębi. Błagam panią, byś zechciała wierzyć, że uczucie fałszywego wstydu nie zaćmiło bynajmiej mego zaufania do Ciebie; i czemuż miałabym wstydzić się go nazwać?
Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/300
Ta strona została uwierzytelniona.