p. Dancenyego i pana de Valmont. Zdawało mi się, że kiedyś w operze pani mi mówiła przeciwnie, że gdy już raz wyjdę za mąż, będę mogła kochać tylko męża i że trzeba mi będzie zapomnieć nawet o Dancenym; zresztą być może, że ja źle zrozumiałam i nawet wolę to, bo teraz nie będę miała takiego strachu przed małżeństwem. Owszem, cieszę się na nie, bo będę miała więcej swobody; mam nadzieję, że wówczas będę się mogła urządzić w taki sposób, aby myśleć tylko o Dancenym. Zdaje mi się, że naprawdę, to mogłabym być szczęśliwa tylko z nim: teraz myśl o nim nęka mnie ciągle, i mogę się czuć dobrze jedynie wtedy, kiedy potrafię nie myśleć o nim całkiem, a to jest bardzo trudno; a jak tylko zacznę, zaraz się martwię na nowo.
Pociesza mnie trochę, to co pani mówi, że Danceny będzie mnie tem więcej kochał za to; ale czy pani pewna jest tego?... Och, tak! pani nie chciałaby mnie zwodzić! Z tem wszystkiem, to jest zabawne, że ja kocham Dancenyego, a że pan de Valmont... Ale, jak pani mówi, może to właśnie bardzo szczęśliwie! Zresztą, zobaczymy.
Nie bardzo zrozumiałam to co mi pani mówi o moim sposobie pisania. Zdaje mi się, że Dancenyemu podobają się moje listy tak jak są. Czuję jednak dobrze, że nie powinnam mu nic mówić o tem, co się dzieje między mną a panem de Valmont; co do tego zatem może pani być bez obawy.
Mama mi jeszcze nic nie mówiła o mojem małżeństwie, ale niech pani będzie spokojna; teraz, kiedy wiem, że to tylko poto aby mnie złapać, przyrzekam pani, że będę umiała kłamać.
Do widzenia, moja dobra przyjaciółko; dziękuję pani bardzo i obiecuję, że nie zapomnę nigdy jej całej dobroci dla mnie. Muszę kończyć, bo już blizko pierwsza i pan de Valmont powinien lada chwila nadejść.
Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/303
Ta strona została uwierzytelniona.
Z Zamku***, 10 października 17**.