Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/350

Ta strona została uwierzytelniona.

nieco błędna, przybrała znowu swój niebiański wyraz. „Pańskie szczęście!“ rzekła. Domyślasz się mej odpowiedzi. „Więc jesteś szczęśliwy?“ Podwoiłem moje zapewnienia. „I szczęśliwy przezemnie!“ Dorzuciłem jeszcze słów zachwytu i tkliwego gruchania. Podczas gdy mówiłem do niej, członki jej straciły dotychczasową sztywność, osunęła się miękko w głąb fotelu, i, nie broniąc mi ręki, którą ośmieliłem się ująć, rzekła: „Czuję, że ta myśl pociesza mnie i przynosi ulgę“.
Pojmujesz, że, w ten sposób odnalazłszy wreszcie drogę, nie opuściłem jej już więcej; była to w istocie droga dobra i może jedyna. I tak, kiedy chciałem pokusić się o drugie zwycięztwo, spotkałem się zrazu z pewnym oporem (zaś to na co patrzyłem przed chwilą uczyniło mnie oględnym): ale, przywoławszy na pomoc tę samą myśl o mojem szczęściu, odczułem wkrótce jej zbawienne skutki: „Masz słuszność, rzekła mi tkliwa istota, odtąd mogę znosić istnienie moje jedynie o tyle, o ile może ono się zdać dla twojego szczęścia. Poświęcam się jemu w zupełności: od tej chwili oddaję ci się i nie doświadczysz z mej strony ani odmowy, ani żalu.“ Z tą prostotą, naiwną czy też wzniosłą, wydała mi swą osobę i wdzięki i zdwoiła wartość mego szczęścia, podzielając je wraz ze mną. Upojenie było zupełne i obustronne; po raz pierwszy w życiu przetrwało ono u mnie dłużej, niż chwila rozkoszy. Wysunąłem się z jej ramion jedynie po to, aby upaść do kolan, aby przysiąc wieczystą miłość, i muszę wyznać, w tej chwili wierzyłem w to, co mówiłem. Słowem, nawet kiedyśmy się rozstali, myśl o niej nie opuszczała mnie, i trzeba mi było bardzo pracować nad sobą, aby się z niej oswobodzić.
Ach, czemuż nie ma cię tutaj, aby zrównoważyć urok mego zwycięztwa urokiem nagrody? Ale nie stracę nic na oczekiwaniu, nieprawdaż? mam nadzieję, iż mogę uważać jako przyjęty ten piękny układ, jaki proponowałem ci w ostatnim liście? Widzisz, że dotrzymuję słowa i że, jak ci przyrzekłem, upora-