Wreszcie, po długiej walce, o siódmej godzinie wieczór, zgodzono się, aby tam spędziła noc. Odesłano powóz i ludzi i odłożono do następnego dnia dalsze postanowienia.
Wszyscy się oddalili, z wyjątkiem panny służącej, która szczęściem, dla braku innego miejsca, musiała spędzić noc w tym samym pokoju.
Wedle opowiadań tej dziewczyny, pani jej miała być dość spokojna aż do godziny jedenastej wieczór. Wówczas oznajmiła, iż chce się położyć: ale, zanim ją rozebrano, zaczęła przechadzać się po pokoju, zdradzając wielkie podniecenie. Julia, która była świadkiem tego co się działo w ciągu dnia, nie śmiała jej nic powiedzieć, i czekała w milczeniu blizko przez godzinę. Wreszcie, pani de Tourvel zawołała na nią dwukrotnie, raz po razu: zaledwie miała czas nadbiegnąć, pani upadła w jej ramiona, mówiąc: „Już nie mogę“. Pozwoliła się zaprowadzić do łóżka, ale nie chciała nic przyjąć, ani też nie pozwoliła wzywać jakiejbądź pomocy.
Nazajutrz, zaniepokojona przeorysza kazała posłać po mnie, o godzinie siódmej rano... Jeszcze było ciemno. Przybiegłam bezzwłocznie. Kiedy mnie oznajmiono, pani de Tourvel na chwilę jakgdyby odzyskała przytomność i rzekła: „Ach, dobrze, niech wejdzie“. Kiedy się zbliżyłam, uścisnęła mnie żywo za rękę i rzekła: „Umieram, iżem ci nie uwierzyła“. Wkrótce później, straciła na nowo przytomność.
Te słowa zwrócone do mnie i parę wyrazów jakie wymknęły się w jej majaczeniach budzą we mnie obawę, że ta straszna choroba ma może za źródło przyczyny jeszcze straszliwsze. Ale uszanujmy tajemnicę naszej przyjaciółki, i poprzestańmy na ubolewaniu nad jej nieszczęściem.
Cały wczorajszy dzień był również niespokojny: po napadach następowały chwile letargicznej obojętności, jedyne, w których ona sama i jej otoczenie zażywa nieco spoczynku.
Żegnam cię, czcigodna przyjaciółko, spieszę do chorej.
Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/399
Ta strona została uwierzytelniona.