Nieraz mniema się, iż jest się powołanym ku Bogu, przez to jedynie, iż się czuje zrażonym do ludzi.
Gdyby tak było w istocie, mniemałabym, mimo wszystko, iż obowiązkiem moim jest próbować wszystkich środków, by jej oszczędzić męczarni i niebezpieczeństw złudnego i przemijającego powołania. Jeżeli pan Danceny nie jest pozbawiony wszelkiego poczucia uczciwości, nie uchyli się od naprawienia winy, której jest jedynym sprawcą; mogę zresztą przypuszczać, że małżeństwo z moją córką przedstawia dlań dosyć korzyści, aby mógł się niem czuć zaszczycony, on i jego rodzina.
Oto, droga i godna przyjaciółko, jedyna nadzieja, jaka mi pozostaje; pospiesz mnie w niej utwierdzić, jeżeli to możliwe. Pojmujesz, jak bardzo pragnę twojej odpowiedzi i jakim straszliwym ciosem będzie dla mnie twoje milczenie[1].
Miałam już zapieczętować list, kiedy przyszedł do mnie w odwiedziny jeden ze znajomych i opowiedział straszliwe zajście, jakiego przedmiotem stała się przedwczoraj pani de Merteuil. Ponieważ nie widziałam nikogo w ciągu tych ostatnich dni, nic nie wiedziałam o tem zdarzeniu; oto jego przebieg, podany przez naocznego świadka.
Wracając ze wsi przedwczoraj, pani de Merteuil kazała się zawieść do włoskiej komedyi, gdzie ma lożę; była sama i musiało się jej wydać niezwyczajnem, iż nikt z mężczyzn nie zjawił się u niej w czasie przedstawienia. Przy wyjściu, wstąpiła, wedle zwyczaju, do małego saloniku, który był już pełny ludzi; natychmiast wszczął się szmer, ale widocznie nie odnosiła go do siebie. Spostrzegła puste miejsce na jednej z ławeczek i podeszła aby je zająć, ale równocześnie wszystkie kobiety, które tam poprzednio siedziały, podniosły się jak umówione i zostawiły ją zupełnie samą. Ten jaskrawy objaw powszechnego oburzenia spotkał się z poklaskiem mężczyzn i wzbudził szemranie, które, jak mówią, doszło aż do okrzyków.
- ↑ Ten list został bez odpowiedzi.