Strona:Piesni polskie i ruskie ludu galicyjskiego.djvu/056

Ta strona została przepisana.

liczbą 157 już dla czułéj melodyi zasługuje pod tym względem na osobliwą wzmiankę. Co za porównanie losu opłakanego nieszczęśliwej żony z konopiami w wodzie gnijącemi? a jednak jak prawdziwe, jak trafne!

oj jak tiażko konopelci
seri w wodi hnyty,
jeszcze tiaższe mołodyci
na czużyni żyty.

Pieśń pod liczbą 158 jest podobnéj treści, lecz zupełnie innego toku. Pieśń ta ze wszech miar zasługuje na uwagę; szczególny jest układ wiérsza, szczególne pomysły, w ogólności nie pospolita wartość poetycka. Cośmy wyżéj powiedzieli o śmiałych przechodach, o skokach w pomysłach, w téj pieśni dostrzegamy. Dopiéro przyjechali swaci, już i córkę widzimy nieszczęśliwie wydaną, i to jeszcze z nakazem, żeby przez siedm lat (liczba siedm i u nas jest wiele znacząca, fatalna) u matki nie bywała; ale

ja ne wyterpiła, za rik pryłetiła,
perekienułam sie w sywu zazułeńku,
w kałynowym hoju siła;
jak wzieła kowaty, żałibno śpiwaty,
aż sie wzieły k’zemli lisy kałynowi
wid hołosu rozlihaty.

Możnaż się czuléj i więcéj poetyckim wyrazić sposobem? — Usłyszała matka głoszącego ptaka, którego głos zawsze ma swe znaczenie, więc:

wyjszła moja maty, stała na porozi,
pryhadała sobi swoju ridniu doczku,
obillały jeju slozy:
jesłyś moja doczka, proszu tia do chaty,
ałe jesłyś sywa ptaszka zazułeńka,
łety w zełen lis kowaty. —

Nie jestże to prawdziwa poezya? W pieśni pod liczbą 174 kozak umierający z kochania prosi bra-