Strona:Piesni polskie i ruskie ludu galicyjskiego.djvu/064

Ta strona została przepisana.


to sia ty krasny udaw:
pidoszwa jemu żelizna,
obruczy jemu srébnyji,
a na werszoczku żowty cwit:
sławny nasz korowaj na weś świt.



2.
Wyjmując korowaj w piątek.

Kto wsadyt toj i wyjme,
bo sia ynszyj ne pryjme:
jak sia ne bude pryjmaty,
to budem pozywaty
do pana komisara,
taki nasza bude sprawa.



3.
Kobiéty za stołem w sobotę.

Pojichaw starosta w uherskuju zemlu
Uhrynoczku wlubyty;
Uhrynoczku sy wlubyw,
Hospod' mu ne prysudyw:
bo w uherski zemli
kurońki ne pjut,
i świt ne świtaje,
i soneńko ne schodyt,
i droben doszcz ne jde,
i trawońka ne roste,
i konyk sia ne pase. —



4.

Pojichaw starosta na łowy
w temnyji lisy, dubrowy,
tam jeho drobny doszcz nahonyw,
łysiji szubońki pomoczyw,
aż sia starosta zdumaw. —
Uczuła toje swaneńka:
ne żurysia starostońku,
ja twoji skienki posuszu,
ja twoje łyczeńko przekraszu. —