Strona:Pietro Aretino - Żywoty kurtyzan.djvu/146

Ta strona została przepisana.

ały, wszystkie rozmyślania „de natura rerum“, pozostawić pedantom, lub ascetom.
Przywilejem ludzi talentu winno być życie radosne i bujne, życie nie kładące tamy instynktom, zachciankom i żądzom wybujałej osobowości, „Trzeba dzielnie grzeszyć, lecz tęgo wierzyć“. — Oto jedyne przykazanie aretinowskie.
Pietro, nie mając żadnych ideałów, namiętnie jednak kochał sztukę. Rozkosze estetyczne były mu równie potrzebne do życia, jak i rozkosze materjalne, znał się doskonale na malarstwie, dawał artystom cenne, fachowe wskazówki i pod wieloma względami uchodził za niewzruszalny autorytet.
Na literaturę patrzył Aretino, jak na spekulacyjny środek wyciągania pieniędzy z kieszeni możnowładców; tem samem piórem schlebiał, łgał, przeklinał, łasił się i groził, pisząc listy pochwalne i szydercze satyry, dzieła pobożne i rozpustne „Ragionamenti“.
Że te sprzeczności jakoś godziły się ze sobą — dość spojrzeć na obraz Wenery, obok obrazu Madonny Tycjana!
Nie szukajmy jednolitości w osobie pisarza i człowieka, nie starajmy się podciągać go pod jakiś wspólny mianownik syntezy. Aretino, to w jednej osobie awanturnik i korsarz literacki, pochlebca i „uomo libero“, rozpustnik i idealny kochanek, potwarca duchowieństwa i wierny syn kościoła, sybaryta i dobrodziej ubogich, literat z musu, a zarazem prawdziwy artysta!