gwóźdź, i oto dlaczego nie spieszno było papieżowi Klemensowi po raz drugi ich oglądać.
PIPPA: Nie zapominajcie o Bolonji, chociażby ze względu na grabię i rycerza, którzy już prawie do naszej familji należą.
NANNA: O Bolończykach zapomnieć? Jakżeżby wyglądały salony kurtyzan bez tych tyczek do podpierania grochu? „Zrodzeni, aby tylko liczbą być i cieniem“ — według słów pieśni — co rozumieć należy w sensie utarczek miłosnych, a nie wojennych — jak zwykł mawiać brat Mariano i co mi powtarzał jeden piękny, dwudziestoletni włóczęga, dodając, że nie widział ludzi bardziej pucołowatych i strojniej ubranych. Dlatego też, Pippo, przyjmuj ich łaskawie; na twoim dworze będą dobrymi zapchajdziurami, a także bawić cię będzie ich bezmyślna, ale mile dźwięcząca paplanina.
Teraz pozostają nam jeszcze Lombardczycy; do tych tłustych ślimaków bierz się prosto z mostu, ściągaj, co się da i łechtaj każdemu podniebienie, nazywając ich: „Panem rycerzem lub Panem hrabią“. Albowiem na owo: „Tak, Wasza Wysokość“, „Nie, Wasza Wysokość“ okrutnie zważają. Tym kapcanom z dobrem sumieniem możesz pieprzu w nos natrzeć, będą ci to nawet za zasługę poczy-
zapomnieć „Sacco di Roma”, skoro z kwitnącego Rzymu Leona X pozostała pustynia: „Roma pareva piuttosto un diserto, che Roma“.