Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/108

Ta strona została skorygowana.

tywać. Albowiem i oni w żywe oczy oszukują biedne dziewczyny i pysznią się tem we wszystkich oberżach. Zaś, abyś wiedziała, jak to się pieprz w nos wciera, opowiem ci dwie historyjki!
PIPPA: Opowiadajcież, strasznie jestem ciekawa!
NANNA: Pierwszy koncept jest dość prostacki, drugi nader wzniosły. Ale do rzeczy! Miałam ci pokojową — umarła już nieboraczka — w wieku lat trzynastu. Wierę, pulchna i gładka była ta młódka, ale chytra szelma, a zmyślna, wyszczekana, jak palestrant, prawdziwa pijawka, od której nie można się było odczepić. Nauczyłam ją, w jaki sposób ma nam na gospodarskie wydatki dusiów przysparzać. Zdobyła sobie szczególne względy u moich gości, gziła się z nimi i to uchodziło za ich najlepszą rozrywkę. Jak tylko jaki kawaler do drzwi zakołatał, brała za moją radą stłuczony półmisek do rąk, otwierała i natychmiast zmykała z rozwianym włosem po schodach, drąc się, jakby ją ze skóry obdzierali: „Biada, biada, umieram, już po mnie!“ Wtedy druga moja służąca, kucharka, łapała ją za kiecki i mówiła: „Uspokój się, uspokój, nasza signora jest dobra i nic ci nie zrobi!“ Kawaler, barania głowa, widząc tę scenę, chwyta młódkę za dłoń, pytając: „Co się stało? Czemu drzesz się jak najęta?“ — „Och, ja nieszczęśliwa, zbiłam farfurkę, która całego talara kosztuje! Puśćcie mnie, w świat pójdę, inaczej, zabije mnie signora!“ Wzdychała przytem, że aż się serce krajało i sła-