Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/116

Ta strona została przepisana.

dzień zdjęłam swój opatrunek, I wtedy naprawdę, widząc tę siną krechę, można było pomyśleć, że jest to zagojona blizna.
PIPPA: Chyba, że tak!
NANNA: Chciałabym ci jeszcze na zakończenie opowiedzieć dykteryjkę o żórawiu.
PIPPA: Mówcież, proszę!
NANNA: Udałam, że mam straszną ochotę na żórawia, nadzianego makaronem.
Kupić go nigdzie nie było można, nic więc innego nie pozostawało moim kochankom, jak zastrzelić ptaka z rusznicy, W ten sposób dostałam żórawia do rąk. Bez zwłoki posyłam do znajomego kiełbaśnika, który znał z widzenia wszystkich moich „poddanych i wasalów“. Potem kazałam przysiądz przyjacielowi, który ptaka upolował, że pary z gęby nie puści. A gdy mnie pytał, dlaczego? odpowiedziałam, że nie chciałabym uchodzić za obżartucha.
PIPPA: Toście dobrze wymyślili!
NANNA: Poleciłam rzeźnikowi, aby żórawia sprzedał tylko temu, kto go będzie chciał dla mnie kupić. Ponieważ nieraz już robił ze mną podobnie dowcipne interesy, więc zrozumiał, o co chodzi. Ledwie zawiesił żórawia w oknie, odrazu wpada jeden zakochany fąfel i drze się: „Ile chcesz za ptaka?“ „Żóraw nie jest do sprzedania“ — odpowiada stary kpiarz, chcąc wzbudzić w kupującym jeszcze większą ochotę do wyłożenia gotówki. W końcu dostaje ów żórawia za dukata, przesyła