Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/80

Ta strona została przepisana.

PIPPA: Posłucham twoich rad, mateczko!
NANNA: Spodziewam się tego po tobie, córuchno! Przybywasz więc do tego chełpliwego fircyka, który wciąż paple: „Tę wstęgę dała mi pani mantuańska, tę znowu księżna z Lukki, tę królowa, hrabina, a wreszcie g..... wie kto!! Chwal wstążki i udawaj, że się nadziwić nie możesz, iż wszystkie murzyńskie księżne chrztu nie przyjmą, aby z tak zacnym kawalerem obcować. A gdy zacznie gadać o cudach swego męstwa, których dokonał przy oblężeniu Florencji i podczas plądrowania Rzymu, szepnij na ucho swemu sąsiadowi, ale tak, aby cię i tamten picuś usłyszał: „Cóż za dworny pan! Oczarował mnie zupełnie swoją postacią!“ On uda, że nie dosłyszał i tu się zacznie dopiero puszyć na dobre. Pamiętaj zaś, że w nienawiści cię będzie miał, jeśli go pochlebstwem nie ukontentujesz, naśladując w tem owych dworaków, którzy głupotę pana pod niebiosa wynoszą.
PIPPA: Słyszałam już coś o tem!
NANNA: Jaśnie Oświeceni biorą się na lep pochlebstw i nadskakiwań, to też nie żałuj im, jeśli chcesz, aby ci coś od nich kapnęło, inaczej wrócisz do domu z pełnym brzuchem, ale z pustym worem. Łaska pańska na pstrym koniu jeździ! A nawet, gdyby miłość ich miała przynosić więcej zaszczytu, niż profitu, i to lepiej ich unikać. „Tacy“ chcą, aby dla nich był cały półmisek, a inni niech się jeno oblizują. Gdy do drzwi na ich wołanie zaraz nie podskoczysz i na ściężaj nie otworzysz — naślą ci dra-