Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/82

Ta strona została przepisana.

PIPPA: Nie głucham i nie niemowie to mówicie.
NANNA: Myślę!
PIPPA: O czem-że?
NANNA: Myślę o tem, że gdyby tak do uszu tych kapcanów doszło to, co tutaj mówimy, nie tak łatwo byś ich na hak przywiodła!
PIPPA: A któż mógłby to rozgłosić?
NANNA: Ściany mają uszy, łóżka mają uszy, krzesła, okna, a nawet ta mucha, która mi w tej chwili koło nosa lata. O, Wielki Pan jest mocno podejrzliwy! Ze zwierzem takiej szerści obchodź się sprytnie i szybko przypraw mu rogi. Przypuśćmy, że jesteś przyjaciółką pewnego jegomościa, który jest zazdrosny o kogoś innego i że ten ktoś inny jest dla ciebie cenną znajomością, nie taką, zapewne, jak ten pierwszy, ale bądź, co bądź szkoda by ci było postradać go. Ów pierwszy asan rozkaże ci, abyś mu nie otwierała drzwi, nie rozmawiała z nim i nie przyjmowała żadnych podarunków. Wtedy konieczne są piekielne zaklęcia, kluczkowania, potrząsania głową, głośne zapewnienia i gesty zdziwienia, iż mógł uwierzyć w to, że dla takiego barana chcesz go porzucić. „A to rzeczywiście wspaniałe! Wierzycie, że mogłabym odejść od was dla takiej oślej głowy, dla takiej głupiej mordy?“ Zażądaj sama, aby cię pilnował i powiedz, że szpiegów z własnej kieszeni opłacisz. Potem idź do alkierza, zamknij się i nie wychodź, a jeśli mimo to podejrzliwość jego się nie zmniejszy, nie trać czasu i wynagródź hoj-