Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/87

Ta strona została przepisana.

wszystko jedno, czy cię będą chwalić, czy też złorzeczyć!
PIPPA: A wy skądże się tak znów znacie na ich sakiewce?
NANNA: Wiem, że nigdy nie mają pieniędzy na drogę powrotną do domu. Jeśli się chcesz z nimi zadawać, licz tylko na owe rzeczy wartościowe, które na sobie noszą. W przeciwnym razie dostaniesz tylko dwie garście perfumowanych duserów.
PIPPA: Komplementami mi w głowie nie zawrócą.
NANNA: Jeśli taki Mantuańczyk będzie spał u ciebie, rzuć oczkiem na jego przyodziewek, a nad ranem, zanim gość wstanie, zawołaj żydowina z tobołem różnej tandety. Porównaj żydowskie gałgaństwo z tem jego mantuańskiem, zmieszaj wszystko do kupy, rzuć na ziemię, złość się, narzekaj, że nawet sobie szatek cnotliwych kupić nie możesz i gderaj, aż ci ten gładysz szmacięta swoje podaruje! Gdyby tego nie uczynił, zaproś go jeszcze na jedną noc i przemocą, lub miłością wyłudź je od niego.
PIPPA: Kiedyście byli młodzi, matko, czyście także czynili to wszystko, co mi teraz robić zalecacie?
NANNA: Za mojej młodości inne były czasy, a jednak starałam się, jak mogłam. Dowiesz się o tem z mojego żywota, opublikowanego przez pewnego łajdaka, którego, oby wszyscy djabli wzięli, a raczej niech go Bóg ma w swojej opiece!