Młody misjonarz częstokroć przerywa studja teologiczne. Wybitnym teologiem nigdy nie będzie. Natomiast zagłębia się w gramatyki i słowniki Roro i w tym ubogim języku próbuje układać kazania dla swych Papuasów.
Zauważywszy, że kościół w Waimie rozpada się w gruzy, postanawia go odnowić. W tym celu stara się o środki w Europie. Udało mu się zebrać potrzebną kwotę, a na liście ofiarodawców widnieje między innemi nazwisko marszałka Focha.
Tymczasem rok, przeznaczony na uzupełnienie studjów, minął, i Bourjade'a przeniesiono z Waimy do Maiaery, w okolicę bagnistą. Tam przechodzi Bourjade dwa lata ciężkiego doświadczania przez Boga.
Jako wikary Maiaery sprawuje opiekę nad 300 duszami w okręgu Bereiny z całym zapałem. Łudził się, że w tej pracy przynajmniej znajdzie jakieś zadośćuczynienie. Spotkał go jednak zawód. Nadbrzeżni Papuasi pod wpływem misjonarzy wyzbyli się dawnej dzikości, złagodnieli i nieco się ucywilizowali, co się jednak tyczy wiary, to okazywali zupełną obojętność. Mimo wszelkich wysiłków misjonarze w żaden sposób nie mogli trafić do ich dusz. Bourjade ogromnie nad tem bolał.
Strona:Pilot św. Teresy.djvu/087
Ta strona została uwierzytelniona.