kilka miesięcy przed śmiercią Bourjade'a o. Norin towarzyszył mu podczas objazdu jego rozległej parafji. Oto jak opisuje tę podróż:
„Zatokę przepłynęliśmy w motorówce, kierując się ku strumieniowi, nad którym leży Rapa. Posuwaliśmy się naprzód bez pośpiechu, mijając „pirogi” krajowców, udających się na targ. Cóż za cudowną aleję pięknych drzew tworzy ten korytarz, którym płynie cicha, spokojna woda! W innych korytarzach zieleń jest gęsta, masywna, tu jest lekka jak koronka. Papuazja jest przepiękna. Niewszystko jest w niej ohydne. Odmówić jej piękności byłoby zbrodnią.
Wysiadamy na brzeg. Oto ścieżka. Każdego z nas poprzedza służący, a obaj zbrojni jesteśmy w gałęzie do opędzania się od moskitów. Te krwiopijce są niezliczone, a mimo to oto rodzina plantatorska, żyjąca w chmurach tych owadów. Dławiący dym, który unosi się z ogniska, rozpalonego przed werandą, odstrasza i odpędza wirujące i brzęczące słupy. Naprzekór wszystkiemu człowiek pozostaje wierny swemu przedsięwzięciu, potrafi przyzwyczaić się do każdej nędzy, a czasem nawet uważa ją za raj.
Strona:Pilot św. Teresy.djvu/092
Ta strona została uwierzytelniona.