Strona:Piołuny.pdf/20

Ta strona została przepisana.

A chóru ich skargi w wichrach rozszlochane
Chmury poczęły płakać w drobny deszcz wezbrane;
I jak święty Sebastian, jak Izak mały
Czekał śmierci — wichry mu włos rozwiewały…
A dwóch zbirów w powietrzu trzymając chłopczynę
Czekali na ostatniéj komendy godzinę!...
Przeżegnasz się?! Zazgrzytał oficer zajadły.
Chłopiec głową pokręcił, jak marmur pobladły,
Lecz niezgięty jak marmur, był świątynią Boga
Co cierpiał w jego sercu potężny nad wroga!...
Tyś i postronka tego niewart! sukinsynu!
Odwiążcie i utopcie!
Jak rzekł, zrobili,
Na lodzie już pacholę martwe postawili —
Wyrąbali przerębel, ochotni do czynu! —
I chłopczynę z łachmanów odarłszy do naga
Po szyję zanurzyli! lecz dziecko nie błaga
Litości u szatana, co właśnie w tj chwili
Urągał mu, i pytał, czy się nie przeżegna
Znakami prawosławia? Lecz chlopiec, choć gaśnie
W nim życie, jeszcze pod wodą zakwili:
Owo się żegnam na śmierć jak matka uczyła!
Oficer nadbiegł — i chciał zanurzyć mu głowę —
Wtém lód trzasnął jak działo — rozpękł się w połowę
A szklanna toń ofiary obydwie pokryła! —
I pod lodem przy sobie usnęły dwa trupy!
Bóg niech je tak rozróżni, i tak je osądzi
Jako te dwa narody!... nad dzieły własnemi